Nie minęło więcej niż cztery tygodnie i doszliśmy do Kanty-Merr miejscowości w której mieliśmy spocząć.
W Kanty-Merr.
W okolicy miasta i w samym mieście panowała groza, padał deszcz i unosiła się mgła. Do miasta wchodziło się od czterech stron tzw "bramami prawdy, nadziei, miłości oraz cierpienia . Weszliśmy bramą nadziei-była ona strażnicy wpytali standardową regułę. W mieście panowała bieda, unosił się straszliwy zapach gnijacych ciał. Cdn
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz